Jesteś absolwentem lub przyszłym absolwentem studiów inżynierskich? Po paru latach wysiłku i odrobiny szczęścia dzierżysz w rękach dyplom i lubisz samochody? Może nawet poszedłeś lub poszłaś na takie studia z myślą o pracy w branży motoryzacyjnej. Przeglądasz oferty pracy i po paru dniach szukania jesteś rozczarowany, ponieważ okazuje się, że w Polsce, jeśli chcesz pracować stricte w motoryzacji, pozostają Ci średnio ciekawe zawody.
Jeśli ma się trochę szczęścia, to może uda się załapać do jednej z niewielu zagranicznych firm z branży motoryzacyjnej mających oddziały w Polsce albo do zakładów produkcyjnych na terenie Polski, takich jak Opel (Gliwice), Fiat (Tychy), Volkswagen (Poznań) czy może polski Solaris. Jeśli i to nie wypali, to może jakiś własny interes, w ostateczności można się przebranżowić i spróbować swoich sił w centrali dużych marek na Polskę albo… no właśnie. Albo poszukać czegoś u sąsiadów za Odrą. Jakkolwiek by patrzeć, tam w motoryzacji dużo się dzieje.
W Niemczech zaczynało tyle marek samochodowych, że trzeba się porządnie skupić, aby je wszystkie wymienić. Obecnie sama Grupa Volkswagena, która jest w światowej czołówce, obejmuje 11 marek z branży motoryzacyjnej (w tym luksusowe: Audi, Bentley, Bugatti, Lamborghini). Dochodzą do tego kolejne koncerny, takie jak BMW AG (MINI, Rolls-Royce) czy Daimler AG (Mercedes). Jest też należący obecnie do General Motors Opel. Ogólnie jest więc w czym wybierać. Jednak nie do samego wybierania się wszystko sprowadza. Możliwość wyboru to luksus, na który nie każdy może sobie pozwolić. Najpierw trzeba spełniać pewne wymogi.
Koncerny motoryzacyjne, czyli co do kogo należy cz. 1 Na rynku motoryzacyjnym istnieje mnóstwo koneksji, które są zawiłe jak romanse Brooke w Modzie na Sukces. Renault projektuje Dacie, BMW rozmawia z koncernem PSA, a montowane w Lamborghini panele klimatyzacji pochodzą z Audi. Część z tych krzyżówek wynika z drzew genealogicznych koncernów motoryzacyjnych. Przyjrzyjmy się dokładniej temu jaka marka należy do jakiego koncernu.
Jeśli marzycie o pracy w którejś z wymienionych firm, możecie z góry założyć, że droga do celu będzie kręta i trudna, jak dojazd do pracy w godzinach szczytu w zatłoczonych miastach. Skąd takie porównanie? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Zobacz również: Test: Audi e-tron GT vs Tesla Model 3 - jedna główna różnica
Niemcy to kraj, który swoją mocną pozycję gospodarczą zawdzięcza między innymi eksportowi technologii na rynki na całym świecie. Potężną gałęzią tej technologii jest przemysł motoryzacyjny — jeden z filarów, na których się ten kraj opiera. Niemcy zdają sobie z tego sprawę, to dla nich powód do domy. Dowodów na to nie trzeba daleko szukać. Wystarczy wspomnieć, że Niemcy to jedyny kraj w Europie, który nadal ma odcinki tras bez ograniczeń prędkości oraz jedną z najlepszych infrastruktur drogowych na świecie. Jednym zdaniem – Niemcy motoryzacją stoją.
Potwierdzają to też wysokie wyniki sprzedaży, i nie chodzi tylko o auta produkowane w Niemczech, ale też o zagraniczne auta superluksusowe. Przykładowo, najlepsze rynki zbytu dla Ferrari to oczywiście Stany Zjednoczone, potem Chiny, a na trzecim miejscu są… o ile mniejsze obszarowo Niemcy. Można zaryzykować stwierdzenie, że ten kraj jest europejską stolicą motoryzacji.
Nasuwa się zatem pytanie: skoro to wszystko jest prawdą, dlaczego droga do kariery w motoryzacji w Niemczech nie jest prosta jak po sznurku? Właśnie z powyższych powodów. Zacznijmy od początku. W Polsce w porównaniu z zachodnim sąsiadem przemysł motoryzacyjny raczkuje. W związku z tym nie jest tak popularny — to oczywiste. Najbardziej oblegane u nas kierunki studiów to medycyna, prawo czy dziennikarstwo. Jeśli ktoś składa podanie na politechnikę, istnieje duża szansa, że zostanie przyjęty bez większych problemów, bo i kandydatów jest mało. W Niemczech jest odwrotnie. Tam przemysł motoryzacyjny jest i ludzie są tego świadomi. Wiedzą, że idąc na studia techniczne, będą mieli stabilną przyszłość. Na kierunki techniczne na terenie Bawarii aplikuje nawet 24 osoby na jedno miejsce.
Firmy marzeń
Skoro na studia techniczne jest wielu chętnych, oznacza to, że do pracy w najbardziej prestiżowych firmach jest ich jeszcze więcej. Takie firmy jak BMW, Audi, Mercedes, Porsche czy Volkswagen są marzeniem i celem większości niemieckich studentów, którzy chcą pracować w motoryzacji. Oznacza to, że nie przyjmują każdego z otwartymi rękami. Walka o miejsca jest zacięta; zdarza się, że na jedną ofertę pracy wpływa około 300 podań z całych Niemiec, i nie tylko Niemiec.
Poprzeczka jest ustawiona wysoko, młodzi ludzie od momentu rozpoczęcia studiów pracują na to, aby ten cel osiągnąć. Począwszy od robienia tzw. Duales-Studium (studia w kooperacji z daną firmą), poprzez staranie się o staże w tych firmach oraz pisanie prac inżynierskich i magisterskich pod ich skrzydłami, aż po walkę o możliwie najwyższą średnią podczas studiów, która w Niemczech wpływa na przyszłą karierę zawodową.
Koncerny motoryzacyjne, czyli co do kogo należy — Volkswagen AG W pierwszej części przyjrzeliśmy się powiązaniom trzech motoryzacyjnych potentatów: Chryslera, Daimlera oraz koncernu PSA. Drugą część w całości poświęcamy najbardziej oczekiwanemu przez Was koncernowi, czyli Volkswagen AG.
Idealnym kandydatem do pracy w takiej firmie jest student, który podczas nauki na pierwszy stopień (inżynierski) zrobił w jednej z tych firm staż, a następnie był jej dyplomantem. W przypadku drugiego stopnia (magisterskiego) najlepiej, żeby miał dwa staże, które w następstwie prowadziły do zostania dyplomantem w danej firmie. W rezultacie po skończonych studiach drugiego stopnia taki kandydat miał łącznie 2-letnie doświadczenie zawodowe jako stażysta/dyplomant w momencie składania podania o pracę. To duże wymagania, jednak pośród paruset zgłaszających się osób na pewno znajdzie się jeden taki kandydat.
Jest o co walczyć, ponieważ zatrudnienie się w jednej z takich firm wiąże się nie tylko z prestiżem, ale też z przywilejami. Te przywileje to oczywiście płaca, która w przypadku początkującego profesjonalisty po studiach drugiego stopnia dochodzi do 50 000 euro brutto rocznie. Otrzymuje on także zniżki na nowe samochody (nawet do 20%) i bardzo ciekawe tanie oferty leasingowe. Pracownicy takich firm co rok wymieniają auto na nowe — nic nadzwyczajnego.
Szansa dla wszystkich
Mimo że cały splendor spływa na producenta finalnego produktu, trzeba wiedzieć, że nawet tacy giganci, jak VW, Audi czy BMW, nie tworzą samochodu od początku do końca samodzielnie. Jest to nieopłacalne ekonomicznie. Samochód to bardzo skomplikowany produkt, który składa się z elementów ze wszystkich działów inżynierii. Nasuwa się w tym momencie bardzo ważne słowo — dostawcy. Dostawcy to zazwyczaj wyspecjalizowane firmy działające w konkretnym obszarze, wytwarzające produkty dla przemysłu motoryzacyjnego. W Niemczech ściśle współpracują one z firmami z "korony".
W każdej miejscowości, w której znajduje się placówka dużego producenta samochodów, w pobliżu jest kordon podwykonawców podzespołów samochodowych. Właśnie tu należy upatrywać swojej szansy na rozpoczęcie przygody z przemysłem motoryzacyjnym. Konkurencja nie jest już tak duża, a spektrum możliwości i samorozwoju porównywalne. Nierzadko się zdarza, że pracownicy firmy podwykonawczej przebywają i pracują w siedzibie głównej zleceniodawcy podczas najbardziej kluczowych faz projektu.
Wynagrodzenie jest w tym wypadku trochę niższe. Początkujący profesjonalista może liczyć na około 35 000 do 45 000 euro brutto na rok. Poza oczywistym doświadczeniem jest to też szansa na zdobycie kontaktów, co może zaowocować w przyszłości ewentualnym przejściem pod skrzydła głównego producenta.
Student? Staże i dyplomy
W Niemczech staże w przemyśle motoryzacyjnym to rzecz oczywista. Podczas studiów odbycie stażu na pierwszym stopniu jest obowiązkowe, na drugim — mile widziane. Staże trwają zazwyczaj jeden semestr i są obowiązkowo płatne. Na staże do Niemiec przyjeżdża wielu studentów z innych krajów. Jest to dobra okazja, żeby zobaczyć, na czym polega praca w przemyśle, w działach wszelkiej maści. Ofert praktyk jest bardzo dużo dla studentów właściwie każdego kierunków studiów; od staży w dziale personalnym aż do działu rozwoju technicznego.
Stażysta ma mentora, który wprowadza go w tajniki zawodu. Uczeń wspiera go w jego projekcie lub dostaje własny mały projekt, który rozwija pod jego nadzorem. Projekty podczas praktyk w dużych firmach (np. Audi) są dosyć rozbudowane, a ponieważ staż trwa tylko pół roku, raczej nie uda się danego projektu poprowadzić od początku do końca. Oznacza to, że na początku stażu przejmuje się dotychczasową pracę poprzednika i rozwija temat.
Koncerny motoryzacyjne, czyli co do kogo należy [cz. 3] W pierwszej części tego cyklu przedstawiliśmy Wam koncerny Chryslera, Daimlera oraz PSA. Drugą w całości poświęciliśmy Volkswagenowi. Teraz prezentujemy sylwetki dwóch amerykańskich gigantów, czyli Forda oraz General Motors.
Podobnie sprawa wygląda w przypadku dyplomów. W Niemczech bardzo często prace końcowe pisze się pod okiem firm. Firma ogłasza temat na pracę dyplomową i szuka osób, które zechciałyby się go podjąć. Dyplomanci, podobnie jak stażyści, dostają wynagrodzenie na poziomie od 500 do 900 euro na miesiąc w zależności od firmy. Doświadczenie zdobyte przy okazji będzie na pewno bardzo wartościowe dla studenta pragnącego pracować w przemyśle motoryzacyjnym. Nie wspominając już o dostępie do informacji objętych klauzulą tajności, która wbrew pozorom bywa utrapieniem dla studenta piszącego pracę dyplomową.
Ich bin aus Polen
Te wszystkie możliwości dostępne są dla osób ze znajomością języka niemieckiego na poziomie komunikatywnym. Naturalnie im lepsza znajomość języka, tym większe szanse, natomiast brak znajomości języka sprawia, że szanse są bliskie zeru. Sam angielski to za mało dla poważnych firm. Jeśli staramy się o pracę czy staż, wystarczy, że znajdzie się kandydat, który ma takie same kwalifikacje, a zna lepiej niemiecki. Oczywiście on dostanie stanowisko. Jest to jak najbardziej normalne, szczególnie w dużych firmach, które są uważane za najatrakcyjniejszych pracodawców.
Mogą przebierać w kandydatach, dla których język niemiecki jest oczywistością, angielski — standardem, a wszystko inne atutem. Jednak jeśli ktoś jest zdeterminowany i chce spróbować swoich sił, z pewnością znajdzie odpowiednią firmę dla siebie i przy odrobinie szczęścia dostanie pracę, o którą się stara. Wówczas zacznie się jego przygoda w przemyśle motoryzacyjnym, a dla inżyniera pasjonującego się samochodami to na pewno łakomy kąsek.
Nietypowe aplikacje powinny być domeną nadchodzących gogli z wirtualną rzwczywistością. Mają potencjał i nowe możliwości, które można wykorzystać w nowy sposób. Najnowszą propozycją jest Tilt Brush, czyli malowanie w trójwymiarze światłem. Powoli będziemy świadkami pojawiania się programów na gadżety typu Oculus Rift, czy Samsung Galaxy Gear VR, a wkrótce nowe sklepiki zaczną się zapełniać propozycjami.
Malunki będziemy tworzyć przy pomocy ruchów wirtualnymi goglami, czyli samą głową i to w trzech wymiarach. Do dyspozycji otrzymamy trzy „pędzle” wśród których znajdą się efekty światła czy dymu. Prace można potem wyeksportować do formatu GIF i oglądać animacje w ruchu. Bardzo oryginalny pomysł. To zapowiedź tego co czeka nas w niedalekiej przyszłości.
źródło: via
Kiedy przestrzeń jest płótnem, Twoja ręka pędzlem, a farby mogą się zmieniać, powstaną rzeczy niesamowite. W kwieniu Google zaprezentował aplikację Tilt Brush do malowania w wirtualnej rzeczywistości i poruszania się w namalowanym otoczeniu. Od tego czasu artyści mieli sporo zabawy z zupełnie nowym medium. Dziś możemy oglądać wyniki pracy 60 członków programu Tilt Brush Artist in Residence (AiR).
Aplikacja Tilt Brush powstała z myślą o goglach VR (konkretnie HTC Vive) i kontrolerach, które pozwolą swobodnie malować w przestrzeni. Ponieważ artysta ma tu do dyspozycji farby cyfrowe, można je animować, mogą świecić, można malować tęczą, ogniem, błyskawicami i czym tylko sobie wymarzymy.
Tilt Brush: Painting from a new perspective
W programie Google'a wzięli udział autorzy murali, malarze, ilustratorzy, tancerze, animatorzy i projektanci z różnych światów, by wykorzystać swoje talenty przy tworzeniu przestrzennych, wirtualnych dzieł. Google zebrał je w imponującej kolekcji, którą można oglądać w interaktywnej galerii. Nie trzeba do tego gogli VR, choć z pewnością wrażenia byłyby o wiele lepsze.
Tilt Brush Artist in Residence
Współpraca z artystami przyniosła też ciekawe rozwiązania inżynieryjne, które by nie powstały, gdyby narzędzia nie trafiły do rąk doświadczonych rysowników i projektantów. Powstał między innymi lepszy sposób eksportu szkiców, by tworzyć z nich animacje i rendery. Glen Keane (Disney) zasugerował możliwość importowania modeli do wirtualnych światów, powstały też narzędzia na zamówienie i prosty eksport filmów na YouTube.