Apple otrzymało patent na swoją aplikację nawigacyjną. Powinno to uwzględniać martwe punkty podczas obliczania trasy.
Nowy patent na aplikację kart początkowo brzmi dziwnie. Przy obliczaniu tras w przyszłości powinna ona uwzględniać nie tylko długość trasy czy czas przejazdu i uwzględniać informacje o ruchu, ale także opierać się na najlepszym zasięgu sieci komórkowej. Taka aplikacja może mieć sens nie tylko dla podróżnych, którzy wolą oglądać swój stream na Facebooku podczas jazdy samochodem niż na drodze, ale ma też określone zalety. Bo jeśli utkniesz w korku, najlepsza aplikacja nawigacyjna na nic się nie przyda, jeśli nie może poinformować użytkownika o alternatywnej trasie. Ma to jednak jeszcze większy sens dla pieszych na obszarach miejskich, którzy mogliby w ten sposób uniknąć martwych punktów. Dobre dla pozostawania w kontakcie, złe dla wymówek typu: „Cóż, teraz cię nie słyszę, jestem w martwej strefie i rozłączam się”.
Według patentu aplikacja powinna być w stanie mierzyć siłę sygnału telefonu komórkowego podczas jazdy i zgłaszać to na serwerze Apple. Z czasem mapowanie sieci radiowych będzie coraz dokładniejsze. Wątpliwe jest, czy patent zostanie kiedykolwiek zintegrowany z produktem; konkretna technologia może na przykład zawieść z powodu akceptacji użytkownika. Umożliwiłoby to śledzenie poszczególnych smartfonów, a sceptycy mogą nie ufać anonimizacji danych. W szczególności patent nie jest ważnym dowodem na to, że Apple faktycznie pracuje nad własnym samochodem.